dokonywaæ wyborów, podejmowaæ decyzje, nikt za nas tego nie zrobi. Miotamy siê, gubimy w tysi±cu my¶li, stajemy twarz± w twarz z w³asnymi obawami i nigdy do koñca nie jeste¶my pewni czy post±pili¶my w³a¶ciwie. Za kilka lat mo¿e siê okazaæ, ¿e to by³ najwiêkszy b³±d i to w dodatku nie do naprawienia.
W swoim ¿yciu pope³ni³am ju¿ kilka takich b³êdów i za ka¿dy s³ono zap³aci³am. Teraz te¿ bêdê musia³a ponie¶æ konsekwencje, z³o wyrz±dzone drugiemu cz³owiekowi wraca jak bumerang, choæ czasami ma d³ug± drogê do przebycia. Chcê odej¶æ z pracy i wróciæ do rodziców, my¶lê o tym odk±d tu przyjecha³am. Pojadê tylko na sprawê, przyjmê wyrok z godno¶ci±, ale nie odbudujê ju¿ swojego wizerunku w firmie. Okaza³o siê, ¿e mê¿czyzna, którego potr±ci³am pracowa³ u nas w dziale sprzeda¿y, nie zna³am go dobrze, bo moje biuro jest dwa piêtra wy¿ej, widzia³am go mo¿e kilka razy, ale nie zapamiêta³am twarzy- dlatego nie skojarzy³am nawet, ¿e potr±ci³am b±d¼ co b±d¼ mojego wspó³pracownika. Nie mogê ju¿ wróciæ do firmy, wszyscy bêd± wiedzieli, nie zniosê spojrzeñ pe³nych wyrzutu. Poza tym nie mam ju¿ si³y patrzeæ na szczê¶cie Anki i Darka. Nie ma tam ju¿ dla mnie miejsca, powrotu te¿ nie ma, my¶lê, ¿e mój szef nie zechce wspó³pracowaæ z tak nieodpowiedzialn± osob±. Mo¿e powinnam walczyæ, ale wypali³am siê, nie pozosta³a ju¿ we mnie ¿adna iskierka, to ju¿ koniec.
Maciu¶ pojawia siê zawsze, kiedy zastanawiam siê nad sob± i swoim ¿yciem. Zauwa¿am go nagle obok siebie jakby wyrós³ spod ziemi. Sta³ siê takim moim dobrym duszkiem, anio³kiem, który rozwiewa wszystkie troski i smutki.
-Lubiê patrzeæ na zachód s³oñca.
-Ja te¿, przychodzê tu prawie codziennie, rzeka wtedy tak piêknie wygl±da, mieni siê z³otem i czerwieni±, wszystko jest zupe³nie inne, takie bardziej ba¶niowe, idealne.
Maciu¶ staje siê powa¿ny.
-Nic nie jest idealne, tylko co¶ nam siê podoba albo nie, kto¶ kogo¶ lubi, albo siê z niego ¶mieje.
-Ludzie siê z kogo¶ ¶miej±, gdy nie wiedz± jak siê zachowaæ, czasami siê boj± albo po prostu nie s± zbyt m±drzy. Najlepiej nie zwracaæ na to uwagi, na szczê¶cie s± te¿ tacy z którymi mo¿na siê zaprzyja¼niæ, prawdziwy przyjaciel i kto¶ kto Ciê kocha nigdy nie bêdzie siê z Ciebie ¶mia³.
-A Ty masz przyjaciela?
-Mam przyjació³kê. Nazywa siê Kasia i bardzo j± lubiê.
-Szkoda, bo jak masz ju¿ przyjaciela to pewnie nie zechcesz mieæ drugiego.
-Mo¿e zechcê, tylko najpierw muszê wiedzieæ kto to taki, znasz go?- odpar³am rozbawiona powag± ch³opca.
-Chcia³bym ¿eby¶ by³a moim przyjacielem. Czy dzieci mog± przyja¼niæ siê z doros³ymi?
- Pewnie ¿e tak, bêdzie mi bardzo mi³o. To jak idziemy na ciasto do mojej Mamy?
-Pójdziemy jutro, moja Mama jest smutna i chcia³em z ni± posiedzieæ. Nie przysz³a ze mn± nad rzekê. ja tu przychodzê gdy jest mi ¼le, tak sobie siedzê i my¶lê. Patrzê jak zachodzi s³oñce i wiem, ¿e jutro bêdzie znów dzieñ, lepszy od dzisiejszego. Bo dzi¶ ono jest smutne, ¿egna siê z nami, ale ja wiem, ¿e jutro znów bêdzie. Bo s³oñce jest dla ludzi, to nasze ¶wiat³o.
Ma dzieciak racjê. Ka¿dego dnia próbujê odnale¼æ ratunek, w³asne s³oñce, które sprawi, ¿e mój ¶wiat nie bêdzie taki szary. My¶lê, analizujê, a to przecie¿ takie proste, wystarczy zaufaæ, mieæ dziecinn± pewno¶æ, ¿e ¶wiat³o dla nas bêdzie zawsze, tylko czasami trzeba przeczekaæ noc.
O pi±tej rano zbudzi³ mnie sygna³ karetki. Targnê³o mn± dziwne przeczucie, nie lubiê tego d¼wiêku wywo³uje we mnie niepokój. Mia³am racjê. Od wczoraj mam nowego przyjaciela, a dzi¶ mo¿e po prostu ode mnie odej¶æ. Maciu¶ dosta³ wysokiej gor±czki, Marysia czuwa³a nad nim ca³± noc próbuj±c zbiæ temperaturê. Dzi¶ rano by³o jeszcze gorzej, gdy dziecko zaczê³o traciæ przytomno¶æ matka wezwa³a pogotowie.
-Przecie¿ nic mu nie pomo¿esz, wszystko w rêkach lekarzy, Maciu¶ czêsto choruje, ju¿ kilka razy by³ w szpitalu i zawsze wszystko dobrze siê koñczy³o Zobaczysz, tym razem te¿ bêdzie w porz±dku.
- Jadê Mamo, wezmê samochód Taty.
Odnalaz³am Maciusia i jego mamê dopiero w czwartym szpitalu. Dosta³ leki, pod³±czony do kroplówki wygl±da³ tak bezbronnie. Marysi du¿e ³zy sp³ywa³y po policzkach.
-To wszystko przez to, ¿e spa³ przy otwartym oknie, najzwyczajniej w ¶wiecie zapomnia³am zamkn±æ. By³o ciep³o, ale on jest szczególnie podatny na wirusy. Jak mog³am do tego dopu¶ciæ?!
-Spokojnie Marysiu. Co powiedzia³ lekarz?
-¯e w porê wezwa³am karetkê, ale powinnam byæ bardziej odpowiedzialna. Przecie¿ wiem, ¿e powinnam na niego uwa¿aæ, to moja wina.
-Nie wiadomo, móg³ siê od kogo¶ zaraziæ, mo¿e zmarz³ nad rzek±, by³ tam ze mn±, to równie dobrze ja mogê byæ winna. Trzeba by³o wcze¶niej wróciæ do domu. No nic, w porê otrzyma³ pomoc, to jest najwa¿niejsze.
Siedzia³y¶my w milczeniu przez kilka godzin, Maciu¶ spa³. Patrzy³am na te wszystkie biedne i chore dzieci. Nie ma nic gorszego jak cierpienie dziecka, a ja mówiê, ¿e mam problemy, wstyd mi siê zrobi³o. Marysia poruszy³a siê niespokojnie, Maciu¶ zaczyna siê budziæ. Po chwili u¶miechn±³ siê do nas leciutko.
-Mamo, Ty te¿ zaprzyja¼ni³a¶ siê z Anet±?
-Kochanie jak dobrze, ¿e siê obudzi³e¶.
|