Gdy czytam komentarze i słucham wielu wypowiedzi moich rozmówców to stwierdzam, że po 1990 roku powstał układ polityczny podobny dla PRL-u , wybory wg. konstytucyjnej ordynacji wyborczej gwarantują namaszczanie z góry wyznaczane przez partie osoby. Nie bez znaczenia jest fakt , że układ ten przetrwał ponad 20 lat.
W jakimś stopniu był bliski równowagi mimo znacznego sprzeciwu społecznego i różnorodnej krytyki. Przecież nikt nie może powiedzieć , ze do urn wyborczych był doprowadzany przy uzyciu siły , przeważnie bezpartyjni wyborcy wybierali upartyjnionych Posłów i Senatorów.
Nie rzadko ze strony kandydatów padało przy tym hasło ,że są "Blisko ludzi" i tak co 4 lata scenariusze się powtarzają, a potem zaczyna się pilnowanie już tylko swoich układów. Podobały mi się opinie, że w tych szeregach trzeba się też bać o stanowiska i posady.
Ogólnie postawiłem tezę, że ...podmiotowość społeczeństwa zależy od samego społeczeństwa...co jest obecnie trudne do osiągnięcia , ale nie można powiedzieć , że jest nigdy niemożliwe , bo jakość elit po 20 latach układu spadła na "łeb na szyję" a jeden z moich rozmówców roztropnie zauważył , że nawet najbardziej hermetyczny układ potrzebuje dla swoich interesów wykonawców, nie rzadko z poza układu inaczej wszystko pada na "pysk".
Krotko mówiąc albo układ też klęka przed ludźmi, albo ludzie wchodzą ze swoimi potrzebami i samorealizacją na jego miejsce. Szanowny mój rozmówca mówi też, że to się stanie już teraz w przeciągu 2 lat, czy chcemy temu zaprzeczyć?
Nie wiem, ale coś mi się zdaje , że nie wystarczają "uśmieszki" i koszałki opałki", zaczyna się twarda gra. Wiem jedno , że "blisko ludzi" jest się tylko wtedy , gdy się jest wśród nich i razem z nimi.