Czas na wybory...
Zbliżają się kolejne wybory i przecież się odbędą, a większych zmian pewno nie będzie, czy zatem jest sens aby się nimi zajmować? Partie zrobią swoje, publicyści też a ludzie zagłosują. Niczego nie przesadzam i nie piszę żadnych scenariuszy dla powyborczych koalicji, jedynie zastanawiam się ile nas może kosztować ta "przepychanka" oraz jak oszczędzić nam zbędnych emocji?
Powiem tak, w polityce nie ma niczego prawdziwego, bo nikt nie działa zgodnie z sumieniem a tylko wykorzystuje na wszystkie strony przepisy dążąc do zapewnienia sobie władzy. Musimy sobie jasno powiedzieć, że żadne wybory nie zmieniają reguły władzy, która niechętnie chce coś komuś dać, a zawsze ciągnie do siebie.W ten sposób "ten" czy "tamten" osiągnie swój cel, ale co dalej? Przecież też wiadomo, jakoś to będzie?
Jeżeli te "jakoś" może oznaczać "tak samo", bądź trochę inaczej to te nasze wybory nie są arcytrudne, bo w rzeczy samej nie potrzebujemy zmian, jak też nie wiemy , jakie zmiany mogłyby być lepsze?
To też nieprawda, że wokół jest pustka i nic się nie dzieje? Zastój, spowolnienie nie oznacza znikania czy unicestwiania. Na pewnym poziomie rozwoju cywilizacji optymalizacja życia bez przyśpieszeń ma pozytywne znaczenie , bo niby dokąd chcielibyśmy dolecieć?
Należy zauważyć , że w świecie trwają nieludzkie konflikty, giną dzieci, matki, obrońcy swoich Ojczyzn. Czy możemy tego nie dostrzegać?
W lekturze niezliczonej ilości tekstów brakuje mnie odpowiedniej wagi dla wartości bezpieczeństwa i pokoju, bo trzeba jasno powiedzieć i wyraźnie, że gdy ktoś nie potrafi zakończyć wojny , którą zaczął to zrobi to za niego sprzymierzeniec atakowanego, narody świata nie mogą być wobec tego bezczynne?
Co częściej się zdarza wiara , czy zwątpienie? czy jest taka wiara, co o nic nie pyta , bo każdą odpowiedź zna? Póki co każdy umrzeć musi, a zmartwychwstać jedynie może, wszyscy mamy tylko jedno życie i tak będzie dalej, dzięki Bogu tego żaden człowiek nie ustanowi inaczej, zawsze sens istnienia spada na następne pokolenia!