Cz³owiek bogiem.
Przy u¿yciu wspó³czesnej techniki jeden cz³owiek mo¿e ocaliæ drugiego cz³owieka, ale te¿ z niewyobra¿alnej odleg³o¶ci mo¿e go szpiegowaæ, na zlecenie dokonaæ eliminacji. Czy przekroczono mityczne granice, ju¿ wtedy, gdy pytano bogów o zgodê na wojnê, czy obecnie bez takiego pytania, to skutek jest ten sam "wodzowie" najczê¶ciej poza ¶wiadomym tego faktu spo³eczeñstwem chc± dominowaæ nad ¶wiatem, chc± byæ bogami. Gdzie¶ jednak jest autentyczna si³a boska, która powoduje, ¿e ka¿dy taki wódz upadnie, ale ilu jeszcze bêdzie ich na Ziemi nie mam pojêcia, Wioleta Jêdruszuk, recenzentka mojego wiersza "Duch wolno¶ci" te¿ zadaje nam to pytanie i pyta nas dalej o si³ê poezji? Wiersz i cz³owiek nie ma boskiej mocy, jest wytworem ludzkiej wra¿liwo¶ci, czym¶ byæ mo¿e wa¿nym, ale bez ¿adnego znaczenia dla materialnego ¶wiata.
Czy¿bym mia³ straciæ wiarê w potêgê my¶li i s³owa? Ulec tej stronie realnego ¶wiata, na któr± nie mam wp³ywu. Cokolwiek dalej powiem nadal bêdzie poetyk± "zabitej kultury", ale jest w tym co¶ dziwnego, ¿e ja mówiê, moje s³owa s± uk³adane w ró¿ne kompozycje, tak jak "tarcze antyrakietowe", których warto¶æ jest taka, ¿e w przypadku ich u¿ycia jest w stanie zabiæ nawet samych twórców, moje s³owa wprost przeciwnie nigdy nikogo nie zabij±, a czy mog± te¿ ocaliæ, to niestety nie zale¿y te¿ ode mnie. Kto chce to pytam w jego imieniu bogów o to ocalenie i przecie¿ nie mam innej odpowiedzi jak to by³o w epoce kamiennej (st±d czêsty motyw kamienia w mojej poezji). Jednak to mnie inspiruje, obecnie taka zbawcza technika i z drugiej strony jej ¶mierciono¶ne zagro¿enie oraz wiekowe filozoficzne kamienie i ja po¶ród ca³ego kosmosu akurat w XXI wieku, dlaczego nie pó¼niej, dlaczego nie wcze¶niej i w³a¶nie to muszê w poetyce nazywaæ przeznaczeniem, które nie moj± wol± mog³o siê staæ. W tym momencie pomy¶la³em sobie, ¿e przecie¿ wszyscy mog± staæ siê wodzami- bogami, przecie¿ mo¿e nawet wszyscy o tym marz±, wtedy niech bym by³ jedynym cz³owiekiem jak by by³o takie moje przeznaczenie, nie chcia³bym byæ niewolnikiem, ale cz³owiekiem pracuj±cym na swoje utrzymanie, to taka naturalna godno¶æ. Z tego porównania widzê skalê zró¿nicowania ile osób na ¶wiecie umiera z g³odu i ile siêga po nienale¿ne fortuny, dlatego wo³am o przestrzeganie elementarnych norm wspó³¿ycia spo³ecznego. Wiem, ¿e to akurat jest s³yszalne, bo od czego¶ ten "toksyczny kapitalizm" dosta³ drgawek, ale ja nie chcia³em go raniæ, bo te¿ jest drog± do ¿ycia, je¿eli o ¿ycie mu zacznie w³a¶nie siê rozchodziæ ( czytaj powy¿ej tekst "Do przywódców...").
Tych przywódców w przysz³o¶ci bêdziemy wybieraæ, dlatego, ¿e bêd± chcieli szanowaæ nasze oczekiwania. Dobry pasterz wie, gdzie chce i¶æ stado i tam je prowadzi, z³y pasterz czyni to wbrew instynktom i stada nie umie wie¶æ na urodzajne hale. Co siê dzieje, gdy po wyborach nikt naszych dróg nie pilnuje i nie u¶wiadamia nam wszelkich zale¿no¶ci, a zajmuje siê sob± i swoj± rodzin± czy partyjn± elit±, wtedy rozd¼wiêk miêdzy spo³eczeñstwem a w³adz± rozstrzyga siê na ulicach, które s± do tego najmniej odpowiednie, bo ka¿dy przywódca t³umu ma te¿ zawsze syndrom wodzostwa. Kultura przywódcza jest wtedy, gdy naród ma ¶wiadomo¶æ swoich oczekiwañ, a przywódca wie, jak ten naród mo¿e je zrealizowaæ. Przez ostatnie 20 lat w praktyce spo³eczeñstwo nasze potrafi³o siê lepiej odnale¼æ w nowych warunkach ni¿ ca³y aparat administracyjno- polityczny i to jest g³ówna bol±czka naszych trudno¶ci. Dobry przywódca nie musi byæ wodzem, nie bêdzie te¿ nigdy bogiem, musi byæ w pe³ni ¶wiadomy siebie i ludzi w z³o¿onej wielowymiarowo¶ci cz³owieka.
Witold Zembrowski